Agnieszka Sekulska
Agnieszka Sekulska – prezeska Stowarzyszenia KAS Kombinat Aktywności Społecznej
Nie ma nic bez ludzi
Czy obecne czasy sprzyjają aktywności społecznej?
– Myślę, że każde czasy są dobre na aktywność społeczną. Jest duża potrzeba takiej działalności. Dotyczy przecież wielu sfer życia. To są problemy z bezrobociem, biedą czy uchodźcami.
Ale czy działalność społeczna jest trudniejsza? Mamy za sobą pandemię, która sprawiła, że wiele organizacji miało problemy.
– Akurat nasze stowarzyszenie w Covidzie się rozwinęło. Wykorzystaliśmy szansę, która się dla nas pojawiła w tym trudnym okresie. Musieliśmy aktywizować ludzi i to robiliśmy. Prowadziliśmy szkolenia, warsztaty związane z pośrednictwem pracy i doradztwem zawodowym. Otworzyliśmy się na działalność odpłatną.
Zajęliście się też profilaktyką zdrowia psychicznego.
– Chcieliśmy zrobić trochę szumu medialnego wokół tego tematu i włączyć mieszkańców Radomia. Przygotowaliśmy spot reklamowy i artykuły sponsorowane. Założyliśmy fanpaga i stronę internetową. Zamieszczaliśmy tam wywiady dotyczące zdrowia psychicznego. Stworzyliśmy również partycypacyjny zespół, który składał się z mieszkańców, rodziców i specjalistów. Wspólnie opracowaliśmy Obywatelski Program Profilaktyki Zdrowia Psychicznego dzieci i młodzieży w Radomiu. Program w formie uchwały złożyliśmy do Rady Miasta. Pomysł spotkał się z dużym zainteresowaniem. Czasem trzeba ludzi skrzyknąć, aby mieli szansę na wypowiedzenie się i wyrażenie swojego zdanie na temat sposobów zapobiegania problemowi.
Jakie działania są dziś najpotrzebniejsze ?
– Pomagamy nie tylko pojedynczym ludziom, ale też organizacjom pozarządowym. Ciągle wsparcia potrzebują seniorzy i mamy pomysł na włączenie ich w wolontariat. Chcemy wykorzystać ich wiedzę i doświadczenie. I kolejna grupa to dzieci i młodzież. Chcemy im pomagać w rozwoju. Wspierać profilaktykę zdrowia psychicznego, zarówno tych najmłodszych, jak i dorosłych, aby nauczyli się jak wspierać dziecko w kryzysie emocjonalnym. Niestety nie brakuje takich problemów i my się nimi zajmujemy lub będziemy zajmować.
Czy angażowanie się w działalność społeczną było świadomym wyborem?
– To był trochę przypadek. Jako młoda osoba z małym dzieckiem chciałam pracować nie w pełnym wymiarze. Nie bardzo jeszcze wiedziałam, czym jest organizacja pozarządowa, ale zaczęłam pracę w stowarzyszeniu. To było w 2001 roku. Potem przez pewien czas pracowałam w biznesie, ale wróciłam. Poszukiwałam nowych wyzwań. Zostałam animatorem w Mazowieckim Ośrodku Wsparcia Ekonomii Społecznej. Założyłam też swoją organizację, bo czułam i widziałam taką potrzebę. Stanęły na mojej drodze osoby, które też tego chciały. A nie ma nic bez ludzi. Gdyby nie oni, to pewnie nie znalazłabym się tu gdzie jestem. Mam dużą satysfakcję z tej działalności, poczucie samorozwoju. Nie wiem co będzie za pięć lat. Ale na pewno chcę tu zostać.
Jak Pani sobie radzi z sytuacjami trudnymi do rozwiązania?
– Zostaję w bezradności. Nie próbuję ich rozwiązywać na siłę. Daję sobie czas na pojawienie się właściwego rozwiązania. To trochę jest tak, jak ze słowem na końcu języka. Mamy je i nie wiemy jak je wypowiedzieć. Ale też oczywiście rozmawiam ze współpracownikami, przyjaciółmi, rodziną.
Zakładam, że większość osób w zespole to kobiety, zresztą sama Pani jest szefową, czy dobrze się współpracuje z innymi kobietami?
– Wyznajemy zasadę otwartej komunikacji. Jeżeli mamy trudną rzecz do przegadania, to trzeba to zrobić, nawet jak wzbudza dużo emocji i ma związek z relacjami. Zadania i działania przypisujemy zgodnie z kompetencjami. Nie umiem odróżnić, ile kompetencji mają kobiety, a ile mężczyźni, ale z obiema płciami pracuje mi się dobrze. To po prostu zależy od osobowości i cenię sobie pracowitość.
Czy to dobrze, że tak wiele kobiet pracuje w sektorze ekonomii społecznej?
– Kobiety są wrażliwsze i bardziej empatyczne. Mamy dawać życie. Jesteśmy bardziej odpowiedzialne i skupione nie na zarabianiu pieniędzy, a na pomaganiu. Ale zarabianie pieniędzy też jest ważne, samą satysfakcją się nie najemy. I niedobrze się dzieje, gdy tylko pomagamy na przykład kosztem rodziny lub swojego bezpieczeństwa.
Poświęca się Pani swojej pracy całkowicie?
– Ja w ogóle niczemu się nie poświęcam. To mi się kojarzy z czymś cierpiętniczym. A ja we wszystkim co robię muszę mieć radość, nawet jeśli to są trudne rzeczy, to powinny przynosić mi satysfakcję. Rozwiązywanie problematycznych spraw daje mi moc. Trochę brzmi egocentrycznie, ale tak jest. Życie prywatne jest dla mnie najważniejsze. Jakby miało się to dziać takim kosztem, musiałbym to zmienić. Mam wspierającego i wyrozumiałego męża, i też dzięki temu mogę rozwijać różne pasje zawodowe. A praca społeczna jest dla mnie pasją. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi i spotykać się z nimi. Gdyby nie to, nie wiem czy mogłabym pracować w tej działce.